kobieta i mężczyzna przytulają się

Cichy ślub w ogrodzie dziadka

Maciek to mój bardzo dobry kolega z podstawówki. Niedawno odnowiliśmy znajomość po wielu latach kompletnej ciszy i okazało się, że jako dorośli ludzie dogadujemy się znacznie lepiej niż jako dzieci, więc jesteśmy teraz w stosunkowo  stałym kontakcie. Dlatego ogromnym zaskoczeniem było, kiedy Maciek napisał do mnie w sierpniu z pytaniem czy mam wolny termin i możliwość, by sfotografować jego ślub za niecały miesiąc. Przez dłuższą chwilę nie wierzyłam, choć nie powinno być to tak dużym zaskoczeniem, bo przecież to 2020 rok. I jak się okazuje w czasie jego trwania mogły wydarzyć się cudowne rzeczy, między innymi takie, jak narodziny mojej drugiej córeczki Anieli, czy właśnie niesamowicie romantyczny ślub Kasi i Maćka. I to romantyczny z wielu względów, które nie wszystkie przytoczę ze względu na prywatność młodej pary, ale choćby z powodu jego radosnej spontaniczności jak i również miejsca, w którym odbyła się ceremonia. Ten kameralny ślub odbył się w ogrodzie dziadka Maćka, zresztą jego świadkiem był właśnie sam dziadek, a oprócz niego młodym towarzyszyła zaledwie garstka bliskich. I ja – co ogromnie mnie wzrusza i sprawiło, że poczułam się wyróżniona. To co zachwyciło mnie w tym dniu to swoboda, naturalność i kompletna wolność młodej pary. Wszystko odbyło się zgodnie ze światopoglądem i potrzebami zarówno Kasi jak i Maćka. Nie było rozgłosu, nie było hucznej imprezy, nie było tradycyjnej sukni ślubnej. Co nie znaczy, że nie zadbano tu o szczegóły, bo pojawiła się cudowna dekoracja kwiatowa, przepyszne wypieki, gustowne obrączki, muzyka, domowe jedzenie, a przede wszystkim serdeczni ludzie. Gdy weszłam do ogrodu to ogromnie wzruszyły mnie dekoracyjne pamiętające dawne czasy grzybki pod iglakami, huśtawka z domkiem zbita z desek dla Maćka i jego braci (których również znam z podstawówki) oraz gołębie – oczko w głowie dziadka Maćka. Ten ślub, był dla mnie wyzwaniem bo była to naprawdę kameralna uroczystość, więc siłą rzeczy nie mogłam być do końca cichym i niewidocznym świadkiem. Nie było tłumu, w którym zwykle ginę, ale mimo wszystko mam poczucie, że udało mi się złapać mnóstwo spontanicznych emocji i gestów. Z przyjemnością wracam do tych zdjęć z tego uroczego i ciepłego wrześniowego popołudnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Autem dicant cum ex, ei vis nibh solum simul, veritus fierent fastidii quo ea.
Cu solum scripta pro. Qui in clita everti
movet delectus.